14 maja 2012

Dawno, dawno...

Moja osobista przypominajka (MiMi), przypomniała mi (po tylu latach szczegóły się zacierają), że w Dzień Zaduszny dostałam smsa, czy ewentualnie nie spotkalybyśmy sie z Nicolasem i Lucasem w dniu nastepnym. Na piwo, pogadać. Po szybkiej konsultacji z MiMi, odpowiedzialam że oczywiście;-) (chyba juz wtedy podobał jej się Lucas). Umówilismy sie naprzeciwko knajpy w której sie poznaliśmy. Wtedy wyszla na jaw pewna, bardzo wkur...ca cecha w/w Panów... Punktualność nie jest ich najmocniejszym atutem... No ale cóż, jako że bardzo Panowie są zajęci to przymróżyłyśmy na to oko i spokojnie oglądałysmy wystawy sklepów naprzeciwko. I wtedy również Lucas poznał mój niewyparzony jęzor;-) Kiedy tak oglądałyśmy sobie te wystawy, zaczęłam sie niecierpliwić, bo nienawidze jak ktos się spóźnia. I powiedzialam do MiMi - gdzie te patafiany do jasnej cholery są?! (nie ukrywam ze byłam już ładnie wkurzona). A że MiMi stała tyłem do wystawy która aktualnie oglądalam, to widziaal co sie dzieje za moimi plecami, no a poza tym, dwie sek po tym jak wypowiedziałam te slowa usłyszalam - cześć Candy!
Hmm, cóż, jako że Lucas dobrze zna polski, to wiedzialam, ze słyszał i zrozumiał co powiedziałam... I chyba wtedy, jeszcze dobrze mnie nie poznał a juz przestal mnie lubiec;-)
Poszliśmy wtedy do naszej ulubionej knajpy, Alcatraz, Nicolas, przy czteroosobowym stoliku siadł naprzeciwko mnie, a Lucas i MiMi naprzeciwko siebie. Jako że ja zawsze bylam gadułą nie z tej Ziemi to zagadałam całą czwórkę. A Nicolas tylko siedział naprzeciwko i patrzył... Ja też patrzyłam... i myslałam - gostek jest okropny, i te włochy... fuj... Zdecydowanie bardziej interesujący byl Lucas. Nie pamietam o czym dokladnie rozmawialiśmy, ale wiem że ja i Lucas gadalismy, a MiMi i Nicolas, hmmm, niewiele... Teraz mi z tego powodu glupio, no ale czasu nie cofnę. Posiedzieli, pogadali i trzeba się bylo zbierać w dom. MiMi pomaszerowała do domu a ja poszłam z nimi jeszcze do Empiku (jakieś ksiązki o ogrodnictwie kupowali). Zaproponowali że mnie odwiozą, zgodziłam się, mimo że miałam 15 min na nogach do domu;-) odwieźli, pożegnali i znowu myślałam że to koniec znajomości ( z reszta po moim faux pas wcale bym sie nie zdziwiła). Ale nie, czas miał pokazać ze to wcale nie koniec...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz